|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lily
Rodowity Jater
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 16:38, 24 Maj 2010 Temat postu: Finał |
|
|
Co myślicie o finale? Mi się baaardzo podobał, zwłaszcza pomysł z tym, czym jest FST No i Jate... Matko, ten kiss był po prostu cudowny, popłakałam się. I scenki we flashah były takie wspaniałe, każdy jest z tym, z kim powinien, prawdziwy happy end Pewnie bym się przejmowała śmiercią Jacka, ale przecież czeka na niego Kate w alternatywnej... Lost był wspaniałym serialem i będę go pamiętać jeszcze przez wiele lat. Nie mogę przestać myśleć o końcowej scenie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Foxy
Jadult
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Załom
|
Wysłany: Pon 20:13, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Ja zaczęłam płakać od tego cudownego Jiss'a do końca. Piękny, wzruszający finał. A na końcu to dopiero mi się łzy skumulowały xD. Nic tylko powiedzieć: We're the champions!!! Na marginesie: żal mi strasznie Skaterów xD. Powtórzę się, ale ten JISS był zajebisty <3<3<3<3<3.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Foxy dnia Pon 20:14, 24 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nessi
Rodowity Jater
Dołączył: 24 Gru 2006
Posty: 236
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Jasionka
|
Wysłany: Wto 17:59, 25 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
I ja ryczałam, nie będę wyjątkiem.
Pozwolicie że skupię przede wszystkim na Jate.
Choć z drugiej strony co tu jest wiele do gadania-JiF i jest OTP. koniec pieśni, otzryjcie już łzy płaczący SKaterzy-Jate było OTP od początku ale stawiania im na drodze skexów, rozstań, Aaronów i tak dalej paradoksalnie miało im pomóc. I pomgło. Wiecie ile jack i Kate pzreszli?? do mnie to dopiero dociera, jak wezmę sobie całą ich story-od początku. Ale to jest ich magia, to jest epickie, ja sobie nie wyobrażalam innej pary jako OTP. Tyle odwołań, taka historia-i jest.
SKaterzy nie trafili niestety na to co my-choć miałam już chwile zwątpienia....jednak zawsze wierzyłam!!! a sezon 4,5, i wreszcie 6 tylko to potwierdził...wiecie że zawsze kochałam Jate za ten minimalizm słów???? oni nie używali wielkich słów ot tak....trzymali je na koniec. ale za to gesty, spojrzenia, niedomówienia...to była siła ich uczucia.....
Jiss był cudowny, delikatny, pełen miłości i bólu, świadomości tego co ich czeka, tego rozstania.....
ILY w wykonaniu Kate...podkreślenie słowa YOU...ToCiebie kocham, Ciebie!!!!!!!! i ten uśmiech Jack'a...pewnie domyślał że zginie ale wiedział, w końcu mial pełną świadomość że kobieta którą kocha równieź darzy go tym samym uczuciem....słodka śmierć, zaiste....
i reunion w alcie-magia!!!! Ile ona musiała na niego czekać!!!!!!!!! ta tęsknota, wiara......miłość!!!! i te spojrzenia....widziałyście-Kate wzroku od Jack'a nie odrywała....i ta poświata na końcu-to mi strasznie zapadło w pamięc-to było tak symboliczne i tak proste......Są razem i czeka ich tylko szczęście.
Bo JiF.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lily
Rodowity Jater
Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 19:05, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Kiedy zakładałam temat byłam świeżo po epizodziku, teraz mam trochę bardziej "trzeźwy" umysł, ach więc.
Po pierwsze - przyznam się, po 6x16 na chwilę straciłam nadzieję. Pomyślałam "jak oni to wszystko załatwią w 2,5 h? Jate albo będzie teraz, albo nigdy". Zresztą nie chodziło mi tylko o to, pozostało również wiele innych zagadnień. A jednak, panowie Darltoni są genialni, zrobili to, czego chciałam - Happy End, który był jednak w taki cudowny sposób zaskakujący. No bo kto spodziewał się tego, że alt to czyściec, miejsce, do którego nasi rozbitkowie trafiali po śmierci? Prędzej myśleliśmy w takich kategoriach o I linii, prawda?
Ach, LOST skończył się rozwiązaniem Jate + Suliet, to były te dwie prawdziwe pary czworokącika. Skate - Soyerka i Kate łączył tylko skex doprawiony chemią i tyle. Jacket - jeszcze gorzej, to w ogóle była jakaś parodia pairingu, w której raził brak jakiegokolwiek szczerego uczucia, co było widać po V i Vi sezonie (zwłaszcza reakcji Jacka na śmierć Juliet) czy chemii, pociągu, niczego. Jacketerzy składali się głównie z tych najbardziej zagorzałych Skaterów, którzy widzieli w związku Jacka i Juliet zwiększenie szans na Skate... Tacy, którym ta para naprawdę się podobała... 1%? A może 0,5? Teraz widzę, że Skate nie miało żadnych szans od samego początku, bo to po prostu nie było w stylu twórców. Taka prosta, płytka parka, "płytka sadzawka z kilkoma niespodziankami", jak to powiedział Edward Cullen o swojej siostrze Rosalie. A Jate zawsze było głębokie, pełne niedomówień, napięć, krótkich, uroczych, ciepłych scenek. I dopiero na końcu to wyśnione ILY od Kate... No i jeszcze jedno moje marzenie - w pewnej chwili przestał mi wystarczać pomysł, że Jack i Kate są razem aż do śmierci. Ja chciałam, aby oni byli razem na wieki wieków. I moje marzenie się spełniło. Ach, słodkiego, miłego życia, panno Austen, Panie Shepharda a jednocześnie tak głębokiego, jak dotychczas.
Ale nie tylko o Jate była mowa. Bardzo ucieszył mnie powrót PB&J, bardzo lubiłam ten pairing. Shannnon i Sayid... nawet za nimi tęskniłam. Sawyer & Juliet też w końcu razem... Dżin i San również znaleźli szczęście we FST, co mnie niezwykle cieszy. LOST skończył się happy endem w każdym calu i ten happy end można porównać do Jate - szczęśliwy, ale nie szczęśliwy, z niedomówieniami, z brzoskwinką, a nie cukrem, wzruszający, uwielbiany.
Tak tak, wiem, że pieprzę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lily dnia Śro 19:08, 26 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Foxy
Jadult
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Załom
|
Wysłany: Śro 19:28, 26 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Ja nadal jestem w szoku, próbowałam drugi raz obejrzeć, ale... Nie mogłam. Nie chciałam znowu zasmarkać całego laptopa i kanapy xD. Cytat: | No bo kto spodziewał się tego, że alt to czyściec, miejsce, do którego nasi rozbitkowie trafiali po śmierci? Prędzej myśleliśmy w takich kategoriach o I linii, prawda? | Ja właśnie tak myślałam. Nie spodziewałam się takiego zakończenia Jate, że będą ze sobą na wieczność, to wykraczało poza moje procesy myślowe xD. Cytat: | "płytka sadzawka z kilkoma niespodziankami", jak to powiedział Edward Cullen o swojej siostrze Rosalie. | Dzisiaj moja koleżanka użyła tego samego cytatu xD. Ale ja tu nie mam się rozpisywać o mojej koleżance... Kończąc mój post, powiem, że jestem bardzo zadowolona z finału, ale miałam troszkę inną koncepcję. No, ale mnie można wszystkim dogodzić xD.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sojer
Administrator
Dołączył: 16 Sie 2006
Posty: 323
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: jisland
|
Wysłany: Sob 14:29, 29 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Hmm, zebrałam się, żeby coś napisać odnośnie finału, ale ciężko cokolwiek napisać, trzeba to po prostu zobaczyć xD
No więc. Sam finał IMO był idealny. Nie jakiś super-duper wybuchowy, z epickim happy endem, ale cudownie słodko-kwaśny. Patrząc pod kątem całego serialu: wyspa odmieniła każdego z rozbitków, wypełnili swoje przeznaczenie, wcześniej czy później umarli. Jack w finale był naprawdę genialny, postawił wszystko na jedną kartę - bez względu na wszystko chciał wypełnić swoją misję. Pokonał Flocke'a, pokonał swoje słabości i lęki, bezwzględnie uwierzył w swoje przeznaczenie, w końcu - poświęcił wszystko żeby spełnić swoje zadanie. Myślę, że przed śmiercią zdał sobie sprawę, co go czeka po drugiej stronie (tak jak Juliet - przed śmiercią wspomniała o automacie do kawy), więc mógł odejść ze spokojem i nadzieją. Kocham wszystkie nieśmiertelne motywy tu zawarte - przede wszystkim life together, die alone i see you in another life brother.
Jate... Cóż. Kate od początku była silnie związana emocjonalnie z Jack'iem. Z Sawyer'em też, ale ta relacja była budowana na czymś innym. W Jate ważna jest całkowita akceptacja, nierozerwalna więź ("I have always been with you"), wzajemne wsparcie i silne uczucie - miłość która przetrwała silna tak długo, bez względu na to ile przeszli. I to w finale było widać bardzo wyraźnie.
"You haven’t ruined anything. Nothing is irreversible."
"I’ll be fine. Find me some thread and I can count to five."
"You can come with us too Jack. You don't have to do this."
I w końcu:
"Tell me I'm going to see you again."
Ich pożegnanie... nie mam słów.
I love you.
I love you.
Dla Kate było zapowiedzią wielu lat bez niego. Ale także było nadzieją na ponowne spotkanie. I wieczność razem.
I missed you so much...
JATE IS FATE. Można to pokazać jaśniej? Odnaleźli się. Wystarczył dotyk, by wspomnienia wspólnych chwil wróciły. Mogli w końcu być razem, bez wyspy, bez lęków, bez tych wszystkich rzeczy które nie pozwalały im iść dalej i być szczęśliwymi.
Aww, muszę jeszcze napomknąć, że po pół godziny finału zaczęłam płakać, a potem było już tylko gorzej xD Na początku scena Sayid x Shannon pobiła moje wszystkie oczekiwania... Niewiarygodne, że znowu byli razem <3 Potem końcówka... chyba nigdy tak nie beczałam x3
Podsumowując: nigdy nic nie pobije tego finału i "Lost'a" jako całości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|