Forum Jack & Kate Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Kate&Jack-kontynuuacja

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Jack & Kate Strona Główna -> Jate Biblioteka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lily
Rodowity Jater



Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 19:40, 08 Mar 2009    Temat postu: Kate&Jack-kontynuuacja

Moja kontynuuacja opowieści Anyu"Kate&Jack".Jeśli stanie się cud Very Happy i Anyu wróci,to niech kontynuuję swoją opowieść,nie przejmując się tym.Jeśli nie-to uznajcie to za ciąg dalszy ostatniej notki.
Ból stał się pulsujący,promieniował na całe ciało.Oddychałam z takim trudem,że przez chwilę wydawało mi się,że siadły mi płuca.
-Oczywiście nie mają wolnej karetki-usłyszałam rozwścieczony głos Sawyera.Gdybym mogła,to bym coś powiedziała,ale ból był tak silny,że nie mogłam nawet krzyknąć.Dusiłam to w sobie.
-Ciekawe,jak ja mam cię odwieźć do szpitala!-krzyczał Saw,usiłując wziąć mnie na ręce.-Kat,pomóż mi trochę-zawołał.Dopiero wtedy uświadomiłam sobie,że nadal siedzę w kucki,cała skulona.
Dziecko jakby kopnęło mnie w pępek swoją małą nóżką.Krzyknęłam,i usiadłam wyprostowana jak struna.Sawyer wykorzystał to,i wziął mnie na ręce.-Dobra-usłyszałam.-Wezmę cię moją furgonetką.Idziemy,kochanie.
Kochanie…rzadko tak do mnie mówił.Mówiąc szczerze,to związałam się z nim tylko dlatego,że nie miałam gdzie mieszkać. Podczas ciąży pojawiły się komplikacje,i musiałam zrezygnować z pracy.Leciałam na zasiłku,a głupio mi było prosić Jacka o pomoc.A tym bardziej Juliet.Więc powiedziałam Sawyerowi,że go kocham,a co było potem,to się już chyba domyślacie.Kocham go…to nie była prawda.Sawyer był we mnie zakochany,a ja nim manipulowałam! .Potwór ze mnie.Nic dziwnego,że Jack się mnie pozbył.
Dopadł mnie silniejszy skurcz,i nie mogłam powstrzymać się od wrzasku.Odtąd krzyczałam już regularnie.
Jazda do szpitala,to było prawdziwe wariactwo.Ja krzyczałam z bólu,a Sawyer wyrzucał z siebie potok obelg,bo szybko utknęliśmy w korku.Co jakiś czas pytał mnie,jak się czuję.Odpowiadałam jak idiotka”Dobrze!”,choć oczywiście tak nie było.
Kiedy wreszcie dojechaliśmy do szpitala,byłam w końcowej fazie porodu.Wykończona bólem i jazdą autem[van Sawyera nie był już najmłodszy,a ja ostatnimi czasy miałam chorobę lokomocyjną]bym zasnęła,gdyby nie to,że nadal męczył mnie bó.Ale już nie krzyczałam.Cieszyłam się,że zaraz urodzę dziecko.Faith,córkę moją i Jacka.Będzie mi o nim przypominała.
Kiedy Sawyer powiedział recepcjonistce moje nazwisko,połowa pacjentów z poczekalni szybko wyszła.Pewnie bali się,że zaraz wyciągnę pistolet i zacznę strzelać.
W końcu dali mnie na porodówkę.Usłyszałam jakiegoś lekarza:
-Dzień dobry,jestem dr.Nicholson.Zaraz będzie po wszystkim.
Przez jakiś piętnaście minut w spokoju znosiłam ból,aż w końcu pielęgniarka powiedziała mi,że muszę zacząć przeć.
Wiedziałam,że powtornie nasilę tym swój ból,ale wiedziałam też,że im szybciej zacznę przeć,tym szybciej urodzi się nasza córeczka.
Nasza…
Moja i Jacka.
-Przyj,Kate,to się zaraz skończy!
-Jack?-jęknęłam nieprzytomnie.
-Nie,nigdzie nie ma tu tego drania.
To był tylko Sawyer…a ja wzięłam go za Jacka!Chyba już naprawdę było ze mną źle.
Wzięłam głęboki wdech,nadęłam z całej siły policzki,i powoli wypuściłam powietrze.
Wcale nie bolało,tak jak się spodziewałam.Nic już nie czułam,ani fizycznie,ani psychicznie.Popadłam w cudowną aurę obojętności.
Słyszałam głosy lekarzy,jak przez mgłę:
-Tracimy ją!
-Wyjmujcie dziecko ,natychmiast!
-Boże,Kate!
-Wezwijcie doktora Shepharda!To chyba ojciec dziecka…
-Nie ma mowy,po tym, jak ją zostawił?!
Rozległ się płacz dziecka…
Usłyszałam jakieś dziwne,nieregularne pipczeczenie.Co to było?Otworzyłam oczy.Zobaczyłam kardiomonitor.Przypomniałam sobie,jak rodziłam, i jak popadłam w aurę.Tyle że gdzie ja byłam?
-Kate?Słyszysz mnie?
To był głos Jacka,byłam tego pewna.
Rozejrzałam się po Sali,w jakiej byłam.
To był szpital!Ach,już po porodzie!Tyle ,że gdzie jest Faith?
-Jack…-szepnęłam.-To naprawdę ty?
-Jestem przy tobie.
Zobaczyłam masę kroplówek i urządzeń,podpiętych do mojego ciała.A przy nich stał JACK!
-Co ty tu robisz?-spytałam oszołomiona.
-Pracuję tu.Urodziłaś nasze dziecko,pamiętasz?A potem doszło do niewydolności serca,straciłaś przytomność…-głos mu się załamał.
-Który jest dzisiaj?-spytałam patrząc mu prosto w oczy.
-21 sierpnia.
Pogłaskał mnie ostrożnie po głowie.Ten czuły gest mile mnie zaskoczył.
-Gdzie jest Faith?!-spytałam,przypominając sobie o naszym dziecku.
-Spokojnie, jest na Sali noworodkowej.Jest śliczna.Podobna do ciebie-powiedział łagodnie.
-Pokaż mi ją!-zawołał,pragnąc zobaczyć swojego dzidziusia.
-Już.-Clairice!-zaowłał do pielęgniarki.-Przynieś Faith Austen.
-Kochasz ją?-zapytałam,mając na myśli naszą córkę.
-Kate,dobrze się czujesz?Może powinienem cię zbadać?
-Co,dlaczego?-zapytałam zaskoczona.Oczy napełniły mi się łzami.-Czyli nie kochasz Faith?!
-Myślałem,że mówisz o Clarice-wymamrotał.
-O pielęgniarce!-zaśmiałam się.
Jack uśmiechnął się blado.
-Kocham Faith.-powiedział.-W końcu to nasze dziecko.Ale już nigdy jej nie zobaczę-dodał ze smutkiem.
-Dlaczego?-zawołałam.-Sawyerem się nie przejmuj,nie musi wiedzieć,że się z nią widujesz!
-Chodzi o Juliet.-wyjaśnił cicho.-Ma obsesję na punkcie zazdrości.Parę razy widziałem,jak przeszukuje moją komórkę i…
Rozmowę przerwała pielęgniarka,przynosząc Faith.
Jack miał rację,była śliczna,choć wyglądała inaczej,niż sobie wyobrażałam.Miała piękne,czarne loczki,.Kolor włosów miała po Jacku,loki po mnie.Chociaż moje włosy były raczej faliste.Posiadała także śliczne,niebieskie Oczka,a jej skóra była miedziana.
Wzięłam ją na ręcę.
-Kochanie …wyszeptałam do dziecka.
Zacisnęła swoją małą rączkę na mojej dłoni.
-Jest piękna-pwiedział jeszcze raz Jack.
Ścisnął ostrożnie jej łapkę.
-Tak…-mruknął smutno.-Muszę iść.Wieczorem wpadnę,aby sprawdzić,jak się czujesz.
Odchodził.Zanim wyszedł,poczułam taką tęsknotę,że nawet nie mogłam sobie wyobrazić,że jestem zdolna do tak silnych uczuć.
-Jack?-powiedziałam.
Odwrócił się.
-Kocham cię.-wyszeptałam.-Najbardziej na świecie,tak samo jak Faith.
No.wydusiłam to z siebie.
Jack w odpowiedzi ostrożnie,żeby nie naruszyć podłączonych do mnie rurek,pocałował mnie.Odpowiedziałam gorąco.Przynajmniej na tyle gorąco,jak można,gdy się trzyma na rękach maleństwo.
-KATE?!CO TY WYPRAWIASZ?
To był Sawyer.
To na tyle.Jak mi się uda,to dalsza część będzie już jutro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolajate
Rodowity Jater



Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Nibylandii

PostWysłany: Pon 22:33, 09 Mar 2009    Temat postu:

Podoba mi się Mruga Jak ja tego Sawyera nie lubię... Czekam na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foxy
Jadult



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Załom

PostWysłany: Wto 11:20, 10 Mar 2009    Temat postu:

Mi też się podoba waiting for ciąg dalszy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily
Rodowity Jater



Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 18:09, 10 Mar 2009    Temat postu:

Jack,widząc Sawyera,odskoczył ode mnie jak oparzony.
Ja również nie miałam już w sobie tej radości i namiętności,jakie czułam zaledwie kilka sekund wcześniej.
Przymrużyłam oczy,starając się zapamiętać jak najwięcej z tego wspaniałego pocałunku.Z całą pewnością ostatniego.
Minęło trochę czasu,zanim przypomniałam sobie o Sawie.Poczułam nareszcie zmieszanie i strach.Zmieszanie-bo kto nie czuł by się lekko zawstydzony,gdyby przyłapano go na pocałunkach z byłym?Strach-bo rozumiałam,że skoro Sawyer mnie przyłapał,to koniec mojego związku z nim.Kolejny rozpad mojego życia.Gdzie ja się teraz podzieję?!Z maleńką córeczką?
Spojrzałam z niepokojem na Sawyera.Twarz miał czerwoną ze złości,a szczęki zaciśnięte.Przeniosłam wzrok na Jacka.,Po jego minie wywnioskowałam,że czuje się podobnie jak ja.
Musiałam to jakoś odkręcić.”Nie licz na więcej”-powtarzałam sobie.Zapamiętaj ostatnią chwilę z Nim”.
-Jack,y…pomagał mi przy dziecku.
-Pomagał?!-wrzasnął Sawyer.-Ciekawe,w jaki sposób!
Jack natychmiast wyrwał się z otępienia i mnie obronił.
-Wyjdź-powiedział do Sawa ostro.-Ona jest osłabiona.Była dwa dni nieprzytomna,już nie pamiętasz?
Dwa dni!No tak!Przecież gdy rodziłam,był dziewiętnasty,a przed chwilą Jack powiedział mi,że jest 21-szy!Czyli Faith nie miała matki przez dwa dni.Przytuliłam ją,i pocałowałam ostrożnie w czubek główki,starając się jej w ten sposób wynagrodzić ostatnie dni.
Jack błędnie to odczytał.Uznał,że chcę chronić Faith przed „tym strasznym Sawyerem”.
-Spokojnie-mruknął do mnie.-Zaraz się go stąd pozbędę.
Nie mówił dostatecznie cicho.
-Pozbędziesz się mnie!-zarechotał Sawyer.-No,no!
Mówiąc to,pchnął Jacka na jedną z moich kroplówek.Przez to igła omal nie wyrwała mi się z żyły.Nie mogłam powstrzymać się od syknięcia z bólu.
Krzyki i napięta atmosfera przestraszyły Faith.Zaczęła płakać.Lulałam ją,starając się uspokoić małą.Nie byłam zbyt dobra w tych sprawach,ale na szczęście córeczka szybko przestała chlipać.
-Wyłaź stąd-krzyknąl Jack.-Albo wezwę ochronę.
Sawyer ruszył w kierunku wyjścia.Spojrzał na mnie z nienawiścią.
-Miłego bzykanka z doktorkiem-powiedział.-Możesz już nie wracać do naszego…nie.Do mojego domu.
Trzasnął drzwiami.
Po chwili weszła pielęgniarka,i zabrała Faith na jakieś badania.
Zostaliśmy z Jackiem sami.
Jack udawał,że poprawia którąś z moich rurek,ale wiedziałam,że po prostu nie wie,co powiedzieć.
Przestałam myśleć o moich uczucia do Niego,prosić Jacka o pomoc. Nie mogłam przecież żądać pomocy od kogoś innego!A bardzo jej potrzebowałam.
-Jack,wiem że to może być dla ciebie bardzo kłopotliwe,bo szykujesz się do ślubu…z Juliet,ale muszę cię prosić o pomoc.Teraz,kiedy zerwałam z Sawyerem, nie mam gdzie mieszkać.
-Oczywiście,że Ci pomogę-obiecał Jack,siadając na łóżku.-nie masz gdzie mieszkać…a ta kawalerka,którą kupiłem ci rok temu?
-Nie mam jej już.Wyprowadziłam się,i przestałam płacić czynsz.
-A tak,pisali do mnie.Opłaciłem wszystko.
Naprawdę?-zawołałam.Och,Jack,dziękuję!
Z trudem powstrzymałam odruch rzucenia się mu na szyję.
-Nie ma sprawy.Muszę iść,no wiesz ,praca.Wpadnę wieczorem.Cześć.
-Pa.
Opadłam na poduszki,i postanowiłam się zdrzemnąć.Przed zaśnięciem myślałam o zazdrosnej Juliet,pocałunku z Jackiem,no i o Sawyerze…Ostatnie,co usłyszałam przed zaśnięciem,to pieczenie mojego kardiomonitora.
Jack dotrzymał obietnicy,i wpadł koło siódmej.Ale nasza rozmowa była dziwna,taka jakby neutralna.Jack zmienił się w profesjonalnego lekarza,i główne wypytywał mnie o samopoczucie.Poszedł szybko,po jakiś piętnastu minutach.
Następnego dnia głównie spałam.Robiłam sobie przerwy na badania,którymi zamęczali mnie lekarze,zabawę z Faith i pójście do toalety.Jack ani razu się nie pojawił.
W środę,w dzień mojego wypisu,obudzili mnie wcześniej i powiedzieli,że mam gościa.To była…Juliet.
-Co ty tu robisz?-zawołałam zaskoczona.
Juliet mnie zignorowała.
-Jak się czujesz?-spytała,jednak takim tonem,że wyczułam,iż wcale jej to nie obchodzi.
-Dobrze.-odparłam.
Juliet westchnęła i spojrzała na mnie,marszcząc czoło.Wyraźnie się zastanawiała,czy powinna mi coś powiedzieć,czy nie.
-Jack przesunął datę ślubu-wyznała.
Zaskoczyła mnie.Mimo,iż Jack uskarżał się na obsesję narzeczonej,nie sądziłam,że denerwuje go do tego stopnia.Tak,wiedziałam,że przesunął datę,bo chciał odwlec ten moment,kiedy Juliet stanie się jego żoną.
Może dlatego,że wciąż mnie kochał?Usiłując pohamować nagły przypływ bezsensownej nadziei ,zacisnęłam usta.
-Mmm…na kiedy?-zapytałam,udając,że nic mnie to nie interesuje.
-Właściwie to nie ustaliliśmy nowej daty.
W jej głosie wyczułam,że mnie o to obwinia.A co ja takiego robiłam?!
-Ah.-powiedziałam oschle.-Przyszłaś tu tylko po to,aby mi o tym powiedzieć?
-Przez ostatnie dwa dni,kiedy byłaś nieprzytomna,on nie pojawił się ani razu w domu-wyznała.-Siedział przy tobie.Wychodził tylko wtedy,jak pojawiał się Sawyer.
Spojrzałam na nią zszokowana.Czuwał przy mnie!Był niemalże cały czas!Dlaczego?Chyba wiecie,jaka była moja ulubiona wersja?
-Siedział przy tobie,bo wciąż Cię kocha.To,że zaręczył się ze mną,było błędem.Nic do mnie nie czuje.
Otworzyłam usta,aby zaprzeczyć,ale Juliet nie zamierzała czekać na moją reakcję.Wyszła,ze łzami w oczach.
Jack wciąż mnie kochał.Ja jego też.Muszę mu to jakoś powiedzieć…Nie,przecież już to zrobiłam.Całowaliśmy się.Przyjaciele,znajomi,się nie całują.To robią tylko zakochani.Więc musimy do siebie wrócić.Ale żadno z nas nie miało odwagi…
Rozmyślania przerwała mi Clarice.Nie miała w ramionach Faith.Zdziwiłam się.Dochodziła dziewiąta rano,była to pora,w jakiej normalnie mi ją przynoszono.
-Dostała Pani liścik od Anonimowego Wielbiciela-powiedziała z zazdrością w głosie.
Jack!Któżby inny wysłałby mi taki list.Sawyer?!
Clarice podała mi liścik.
Gdy wyszła,otworzyłam go drżącymi rękami.Jego treść była następująca:
Kate,wybacz mi proszę.Teraz po prostu nie możemy być razem.Ale jeśli tego chcesz,jeśli nadal mnie kochasz,po tym,jak wobec ciebie postąpiłem,musisz być cierpliwa.To może trwać bardzo długo.Może się w ogóle nie wydarzyć.
Ale proszę ,czekaj na tę chwilę,kiedy będziemy razem.
Kocham Cię.
Jack

PS.Foxy,Lolajate,dzięki za pochlebne komentarze Mam nadzieję,że ta częśc wam i innym Jaterom się spodoba Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lily dnia Wto 18:12, 10 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foxy
Jadult



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Załom

PostWysłany: Wto 21:40, 10 Mar 2009    Temat postu:

Piękne Wesoly :*
Lily napisał:
Clarice podała mi liścik.
Gdy wyszła,otworzyłam go drżącymi rękami.Jego treść była następująca:
Kate,wybacz mi proszę.Teraz po prostu nie możemy być razem.Ale jeśli tego chcesz,jeśli nadal mnie kochasz,po tym,jak wobec ciebie postąpiłem,musisz być cierpliwa.To może trwać bardzo długo.Może się w ogóle nie wydarzyć.
Ale proszę ,czekaj na tę chwilę,kiedy będziemy razem.
Kocham Cię.
Jack

no a na tym to ja się poryczałam Mruga. Boże uwielbiam jak piszesz świetnie to robisz . Masz talent :*. To moja skromna opinia xD.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Foxy dnia Wto 21:42, 10 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily
Rodowity Jater



Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 11:31, 11 Mar 2009    Temat postu:

Foxy,a ja się potyczałam,po ktoś powiedział,że mam talent Wesoly
Następna notka w piątek:]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sojer
Administrator



Dołączył: 16 Sie 2006
Posty: 323
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: jisland

PostWysłany: Śro 17:11, 11 Mar 2009    Temat postu:

Super ta kontynuacja!
Czekam na cd oczywiście


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily
Rodowity Jater



Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 14:47, 13 Mar 2009    Temat postu:

Foxy,Lolajate,Sojer-jeszcze raz z całego serca dziękuję wam za komentarze.Poniżej prezentuję cd.Następna notka będzie dopiero w poniedziałek za tydzień,bo wyjeżdżam.
Jakoś wytrzymacie,nie?


Pierwsze,co poczułam po przeczytaniu listu,to przypływ OGROMNEJ radości.
Emocje były tak silne,że popłakałam się ze szczęścia.
Jack mnie kochał!Chciał być ze mną!Bał się jedynie,czy ja tego zechcę.Pewnie,że zechcę!Będę czekać do końca swych dni,chociażby bym była 90-letnią,niedołężną staruszką,ze wszystkimi możliwymi chorobami starczymi!
Ale po chwili mój entuzjazm zniknął.Przecież niedługo Jack będzie mężem Juliet!”Może się w ogóle nie wydarzyć”.
Nie!Nie pozwolę,abyśmy oboje byli nieszczęśliwi do końca życia!
Gdy byłam mała,matka zawsze mi mówiła,że umiem logicznie myśleć.
Oby miała rację.
Musiałam działać,a w szpitalu nie było to możliwe.
Poszłam do doktora Nicholsona,i zmusiłam go,aby wypuścił mnie wcześniej.Długo się stawiał,ale gdy teatralnie sięgnęłam po portfel,odpuścił.Spakowałam się,zabrałam Faith z Sali noworodkowej,i podziękowałam Clarice za opiekę.
Wyszłam na dwór,zimne powietrze zmusiło mnie do myślenia.Ja po prostu m u s i a ł a m coś zrobić,żeby do ślubu Jacka i Juliet nie doszło.Do głowy przychodziły mi różne „kryminalistyczne”rozwiązania, chciałam np.podpalić kościół,czy wziąć na muszkę Juliet.Wiedziałam jednak,że takie opcje nie wchodzą w grę,bo przecież jeśli dopuszczę się najmniejszego wykroczenia,zamkną mnie w więzieniu na dożywocie.
Póki co musiałam pojechać do mieszkania Sawyera po resztę rzeczy.Napisałam mu sms-a,tak uprzejmego,na ile było mnie stać.
Cześć Sawyer,
Wpadnę dziś o trzynastej po resztę rzeczy.Nie musisz być wtedy w domu,mam klucze.Ale spokojnie-nie będę cię więcej nachodzić.Zostawię klucz pod wycieraczką na werandzie.
Kate
Kliknęłam na „Wyślij”.Miałam nadzieję,że jakoś przetrwamy tę wizytę.
Zamówiłam taksówkę.Jadąc,cały czas myślałam o Jacku.Niemalże widziałam jego twarz,słyszałam jego głos,czułam nawet jego zapach.I to wszystko miałam stracić?!
Z zamyślenia wyrwał mnie taksówkarz.
-Piętnaście funtów się należy.
Otworzyłam portmonetkę.Znalazłam tam tylko dziesięć funtów.Nie wiedziałam,jak wytłumaczyć to kierowcy.
Na szczęście nie musiałam.
-Spokojnie-uśmiechnął się mężczyzna.-Pani ma dziecko,a to zawsze ciężar…Powiedzmy,że to była darmowa dowózka.
Podziękowałam mu wylewnie,i weszłam do domu Sawa.
Grzecznie nacisnęłam dzwonek.Gdy Sawyer się w końcu pojawił,miał na sobie jedynie spodnie.Brudne włosy,i niezbyt przyjemny zapach świadczył,że przez ostatnie dni się zaniedbywał.Pomyślałam,że to moja wina,i poczułam się okropnie.
-Cześć-mruknęłam.
Sawyer spojrzał na Faith śpiącą w moich ramionach.
-Ładna-powiedział.
Rozpromieniłam się,jak każda matka,słysząca taki komplement.
-Dzięki!
-Nie ma za co.Właź.
Weszłam do sypialni.Położyłam Faith na łóżku,i zabrałam swoje rzeczy z szafy.Było też tam trochę ciuszków mojej córeczki,butelki,i inne takie rzeczy.Wrzuciłam wszystko do torby,wzięłam na ręce Faith,i obróciłam się w stronę Sawyera.Patrzył się na Faith.Twarz miał wykrzywioną.
Zrozumiałam,jaki ból mu sprawiłam,zdradzając go.Ale nie pasowaliśmy do siebie.
-Saw…-powiedziałam-Życzę Ci szczęścia.
Szybkim krokiem wyszłam z mieszkania.Na plecach czułam wzrok Sawyera.
Poszłam do kawalerki,w której mieszkałam po tym,jak Jack mnie zostawił.Cała tonęła w oparach kurzu,tak,że Faith zaczęła kichać.Na urządzeniach kuchennych pojawił się osad.Podłoga była cała w czarnych smugach.Ale to nie wszystko-wyczuwało się tu także moją rozpacz i łzy.
Oddałam Faith pod opiekę sąsiadki,która zawsze obiecywała,że jeśli będę potrzebowała pomocy przy dziecku,mogę na nią liczyć.Dlaczego chciałam wyjść z domu,i to sama?Nie wiedziałam.
D niechcenia przejrzałam pocztę.Znalazłam tam pogróżki od komornika,i parę ulotek.A na samym końcu…zawsze rozpoznawałam ten charakter pisma.Ale,na co ja u licha liczyłam?Na kolejny miłosny list?!
To było coś wprost przeciwnego.
Zaproszenie na ślub!
U góry były napisane jakieś przeprosiny za przesunięcie daty,jakiś wierszyk o miłości,i wreszcie najważniejsza informacja. Ślub miał się odbyć 24.08,czyli data została przesunięta tylko o jeden dzień.Miałam niewiele czasu.
Pobiegłam na pocztę.Tam dali mi becikowe,i comiesięczny zasiłek.Łącznie miałam 1500 funtów.
Kobieta pracująca w poczcie poleciła mi sklep dla samotnych matek.Można tam było dostać artykuły dla dzieci o bardzo niskiej cenie,albo w ogóle za darmo.Miałam szczęście-trafiło mi się łóżeczko z pościelą,i wspaniały wózek.W stylu a’la dziewiętnasty wiek.Od razu go pokochałam.Wstąpiłam też do supermarketu po jakieś środki do sprzątania.
A potem zaczęłam kupować rzeczy na ślub Jacka i Juliet.
Sukieneczkę dla Faith. Różową.Niech chociaż ona myśli,że to jest radosny dzień.
I suknię dla mnie.Czarną.Czarną…Bo dla mnie to był pogrzeb.
Kosmetyki.Ekskluzywne.Będę wyglądać olśniewająco.W dniu,w którym umrze moja nadzieja.
Powlokłam się do domu.I rozpłakałam się jak dziecko.
Jack miał rację-moja kawalerka stał niedaleko jego domu.Właściwie to tak blisko,że widziałam jego domek przez okno.Zastanawiałam się,co teraz robi w sypialni,w której niegdyś byłam taka szczęśliwa.Całuje Juliet?Snuje z nią plany na przyszłość?A może…myśli o mnie?
Musiałam się głowić nad tym wszystkim bardzo długo,bo ledwie się zorientowałam,już zapadł zmierzch.Położyłam Faith do łóżeczka,i sama poszłam do łózka.Nie mogłam zasnąć.Przewracałam się z boku na bok,i myślałam od dniu,w którym stracę Jacka na zawsze.
Wstałam ,kiedy tylko zaczęło świtać.Mimo,że ślub miał się odbyć dopiero za trzy godziny,już zaczęłam się szykować.
Byłam całkiem zadowolona z efektu.Wyglądałam ładnie.I wyglądałam jakbym szła na pogrzeb.Po trosze właśnie o to mi chodziło.
Ubrałam Faith w jej sukieneczkę,i włożyłam małą do wózka.
Czas upłynąl mi szybko.Była ósma trzydzieści-musiałam się zbierać.
Z tym pogrzebem naprawdę świetnie mi wyszło.Ludzie spoglądali na mnie ze współczuciem.Myśleli,że ktoś mi umarł.Zwłaszcza,że po oku ściekała mi łza.
W kościele rozglądałam się za jakąś znajomą twarzą,ale nikogo nie poznałam.Rozbitkowie nadal uznawali Juliet za członkinię Innych.Zajęłam miejsce na końcu.Po chwili rozległ się pieśń weselna.
Juliet weszła do kościoła,trzymając pod rękę Jacka.Miała czerwoną suknię,i czerwony welon.To,że wyglądała okropnie,trochę mnie pocieszało.
Jack,ubrany w elegancki garnitur,nie uśmiechał się.

Ksiądz zaczął mówić o bezgranicznej miłości,która połączyła tych dwoje.Wyłączyłam się zupełnie,nie mając zamiaru o tym słuchać.
Ocknęłam się dopiero przed przysięgą małżeńską.Ksiądz powiedział:
-Niech ten,kto ma coś przeciwko temu związkowi,powie to teraz,lub zamilknie na zawsze.
Może niszczyłam Jackowi i Juliet życie.Może[a raczej na pewno]działałam egoistycznie.
Ale to zrobiłam.
Wstałam i powiedziałam:
-Tak.Ja mam coś przeciwko temu związkowi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lily dnia Pią 15:41, 13 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foxy
Jadult



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Załom

PostWysłany: Czw 19:02, 26 Mar 2009    Temat postu:

Ooooo xD Kate rozwali piękny ślub xD Lubię takie akcje jak zawsze super dla mnie idealny Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily
Rodowity Jater



Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 13:53, 27 Mar 2009    Temat postu:

Juliet zdawała się idealnie wiedzieć,kto przerwał jej wspaniały ślub.
Jej twarz zmieniła kolor na zielony.Wymamrotała”Mogłam się domyślić”,i…zemdlała.
Ze wzbierającym się poczuciem winy spojrzałam na Jacka.Stał wyprostowany,znajdował się w takim jakby otępieniu.Nawet nie starał się pomóc Juliet.
Ksiądz,zdezorientowany,rozejrzał się dookoła.
-Y..czy jest tu lekarz?-zapytał.
Trzech kolegów Jacka dobiegło do jego niedoszłej żony.Jedenz nich wziął Juliet na ręce i wyniósł ją z kościoła.
Duchowny spojrzał na mnie.Dopiero teraz uświadomiłam sobie,że nie wiem,co teraz zrobić.
-Więc…dlaczego uważa pani,że pan Shephard i pani Burke nie powinni być małżeństwem?
Łzy stanęły mi w oczach.Teraz musiałam zranić Jacka.Ale w końcu robiłam to dla naszego dobra.
Faith,owoc naszej miłości,spała spokojnie na moim ramieniu.Dodała mi odwagi.
-Wybacz Jack-powiedziałam drżącym głosem.-Muszę to zrobić.
Wyjęłam z portfela liścik,który dała mi wczoraj Clarice.Podałam go księdzu.
Jack przygryzł dolną wargę.Ja także byłam bliska łez.
Ksiądz przeczytał list ze zmarszczonym czołem.
-Hmm.Cóż,po raz pierwszy podczas mojej mszy ma miejsce taka sytuacja…Spytam o zdanie proboszcza.
Duchowny wyszedł do zachrystii.Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi,natychmiast zaczęto pokazywać mnie palcami,i obgadywać szeptem.Usiadłam na ławce,i spokojnie to wszystko znosiłam.Osiągnęłam to,co chciałam:uratowałam moją nadzieję.
Ksiądz pojawił się z powrotem,i powiedział:
-Proboszcz się ze mną zgadza,i uważa,że powinienem przerwać ceremonię zaślubin.Oczywiście,państwo mają prawo zostać w kaplicy i się pomodlić.A pani-spojrzał na mnie-byłbym wdzięczny,gdyby zgodziła się pani na chwilę rozmowy ze mną.
Poszliśmy do zachrystii.Ksiądz usiadł na fotelu i przyjrzał mi się,przekrzywiając głowę.
-Może mi pani opowiedzieć historii znajomości z panem Shephardem?
Wzięłam głęboki wdech i wyrzuciłam z siebie:
-Nazywam się Katherine Austen.Byłam pasażerką pechowego lotu 815…Słyszał ksiądz o tym,że znaleziono nas na bezludnej Wyspie dopiero po roku?Ja i Jack bardzo się tam do siebie zbliżyliśmy.Ale był mną też zainteresowany inny rozbitek,James.Był agresywny i bezczelny,ale za to bardzo przystojny.Wybrałam jego,a nie Jacka.Pożałowałam tego dopiero,kiedy on związał się z inną kobietą,Juliet.Ale nic nie mogłam zrobić ,miałam za swoje.Potem Sawyer i Juliet znaleźli statek w dżungli.Oboje nigdy nie myśleli o innych,więc odpłynęli bez pożegnania.Trzy miesiące później resztę zabrał z Wyspy helikopter. Dwa dni po powrocie do LA miałam wypadek samochodowy.Dowiedziałam się,że moja matka umarła,a dom został sprzedany.Jack wyciągnął do mnie dłoń,i zaproponował,żebyśmy razem zamieszkali.Zgodziłam się.Szybko zaiskrzyło,mimo,że idyllę od czasu do czasu psuł nam James.Zaręczyliśmy się,a ja zaszłam w ciążę.I potem dowiedziałam się,że Jack zdaradza mnie z Juliet.-Gdy tylko to powiedziałam,moje złamane serce zaczęło delikatnie krwawić.Trudno mi było o tym mówić.-Potem odeszam od niego,ale nie zapomniałam.Kochałam Jacka,choć byłam teraz z Sawyerem.Kilka dni po narodzinach Faith dostałam od niego tamten list.
To wszystko wyrzuciłam z siebie niemalże jednym tchem.Ksiądz patrzył na mnie zaintrygowany.
-Wie pani co…moim zadaniem jest pomaganie ludziom.Więc ja pani pomogę.Pani kocha Jacka,a z listu wynika,że on kocha panią.Niech pani do niego idzie,i wyzna mu swoje uczucia.
Nigdy nie podejrzewałam,że to ksiądz sprawi,że moja nadzieja będzie tak duża jak wtedy,kiedy mieszkałam z Jackiem,i byłam przekonana,że kocha tylko mnie.
-Dziękuję-wyszeptałam.-Jestem pańską dłużniczką do końca życia!
Na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech.Szybko wyszłam z kościoła,powtarzając sobie,co mam powiedzieć Jackowi.
Wyszłam przed kościół.Nigdzie go nie było.Pomyślałam,że odjechał,i nie chce mnie już więcej widzieć.Usiadłam na ławce,położyłam sobie Faith na ramieniu,i zaczęłam płakać.W końcu usnęłam ze zmęczenia,niczym jakiś żul.I taka kobieta jak ja miała dziecko?!
Gdy się obudziłam ,była już dwunasta.Na szczęście,przez ten czas nie było żadnych nabożeństw,więc nikt mnie nie widział.
Faith wstała wcześniej i bawiła się kawałkiem papieru.Wyjęłam go z jej rączki.
Z początku nie wiedziałam,czy powinnam się cieszyć ,czy płakać.
Najdroższa Kate,
Wróciłem,i chciałem wyznać ci miłość.Ale zobaczyłem cię śpiącą,i zrozumiałem,co ty przeze mnie przeżyłaś.Tak mi przykro.Obiecuję,że nie będę się już narzucał.Bądź szczęśliwa.Tego dla ciebie chcę.I chodź na spacery wraz z swym ukochanym przed moim domem.Żebym cierpiał.Żebym zrozumiał,co straciłem!!!Nienawidzę siebie za to.Proszę,nie przebaczaj mi.Za to,co ci zrobiłem,muszę cierpieć do końca życia.Co nie oznacza,że cię nie kocham.Kate Austen,jesteś dla mnie najważniejsza.
Zawsze ci oddany,
Jack Shephard.

Przycisnęłam Faith do siebie,i popędziłam,niczym biegacz na zawodach.Gdzie biegłam?Do domu Jacka.

Następna notka-już ostatnia-na początku przyszłego tygodnia.
Enjoy!
Jate*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foxy
Jadult



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Załom

PostWysłany: Pią 17:15, 27 Mar 2009    Temat postu:

Normalnie mnie rozpieszczasz :*:* To znaczy że już będzie ostatnia ????? Smutny Szkoda bo bardzo mi się to podobało. Ta część podobała mi się jak zwykle (jakoś ostatni wszystko mi się coś podoba xD). Z góry przepraszam, że tak trochę nieskładnie pisze, ale mam dość pisania po 8 godzinach w szkole xD.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily
Rodowity Jater



Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 17:55, 30 Mar 2009    Temat postu:

Przycisnęłam Faith do siebie,i popędziłam,niczym biegacz na zawodach.Gdzie biegłam?Do domu Jacka.
2 miesiące później.
Naprawdę przepraszam za to,że nie pisałam.A raczej,przepraszam za to co pisałam,czyli lakoniczne wpisy w stylu:”Jack nie daje znaku życia.Rano robiłam to,co zwykle.Beznadzieja”.
Tamtego dnia,kiedy Jack i Juliet próbowali się pobrać,od razu pobiegłam do domu mojego ukochanego.Minęłam się z Juliet,która nawet nie zwróciła na mnie uwagi.Wyprowadzała się.
Weszłam do domu,i zaczęłam wołać Jacka.Nigdzie go nie było.Przeszukałam nawet szafki,jakby było możliwe,że Jack zmniejszył się do rozmiarów szpilki,i się ukrył w którejś z nich. Wróciłam z Faith do domu,i oczywiście się popłakałam,i właściwie nie przestałam tego robić,aż do dzisiaj.
Prowadzę dość nieregularny styl życia,ale jedną rzecz robię codziennie.Sprawdzam wiadomości głosowe i pocztę.Zero.
Faith usnęła.Wstałam,wzięłam telefon,i z nudów zaczęłam przeglądać opcje.Kiedy zobaczyłam jedną z nich,z trudem powstrzymałam się od krzyku.
:Nie informuj o nowych wiadomościach głosowych.
Ustawiłam ją dawno temu…Po tym,jak Jack mnie rzucił,włączyłam coś takiego,żeby nie zasypywał mnie przeprosinami.Wtedy nic od niego nie chciałam.
Wyłączyłam pospiesznie nieszczęsną opcję,i sprawdziłam wiadomości.
05.12.05
Przepraszam, Kate.To nie miało być tak.
10.12.05
Kate,proszę,odezwij się…
01.01.06
Szczęśliwego nowego roku życzą Jack i Juliet.
14.10.06
Kate,wiem o co niemożliwego cię proszę,ale …przemyśl to.Kochanie,kocham cię ,i chcę być z tobą.Spróbuj mi wybaczyć…błagam.
17.12.06
Rozumiem cię,naprawdę.Wyjeżdżam,i obiecuję,że już nigdy cię nie zranię.Żegnaj.
Wykręciłam numer,pod który nie dzwoniłam nigdy wcześniej.
-Dzień dobry…czy tu firma Najlepsze Opiekunki?
Dzisiaj był siedemnasty!Ale o której godzinie planował zostawić mnie na zawsze?Co,jeśli już wyjechał?Wolałam nawet nie myśleć o czymś takim.Kiedy do Faith przyszła niania,wezwałam taksówkę,i pojechałam do FloverVille 38.
-Walnęłam pięścią w drzwi.
Żadnej opowieści.
Walnęłam dwoma pięściami.
-Policja!-zawołałam jak wariatka.
Jack w końcu mi otworzył.Gdy mnie zobaczył,wyglądał na uradowanego.
-Zmieniłaś zawód?
-Jack,och,Jack!-krzyknęłam,mocno go obejmując.
Jack zaczął… płakać.
-Tak bardzo Cię przepraszam!
-Nie szkodzi-powiedziałam,jakby chodziło o to,że niechcący nadepnął mi na stopę.
Nie mogąc się powstrzymać,pocałowałam go namiętnie.Z początku nie protestował,ale już po chwili złapał mnie dłońmi za policzki,i delikatnie odepchnął.
-Co się stało?-zapytałam,obawiając się,że zaraz znowu mnie odrzuci.
-Nie zasługuję na ciebie-wymamrotał.
-A tak,nie zasługujesz-wycedziłam.-Nie zasługujesz na kogoś taki beznadziejnego,jak ja!
-Wejdziesz do domu?-zapytał Jack.Dobry humor już go opuścił.
Poszliśmy do saloniku.Jack usiadł,skrzyżował dłonie,i położył na nich głowę.
-Kate-powiedział-zrobiłem coś strasznego.
-Co takiego?-zapytałam,zdezorientowana.
Jack wziął głęboki wdech,i powiedział głośno:
-Juliet chciała Ci odebrać Faith.A ja o tym wiedziałem.I nic nie zrobiłem.
Czyli to o tym były tamte sny!Sygnały wysyłane przez podświadomość.Juliet,ta wiedźma! Uwiodła Jacka,i niemal wprowadziła go w swój niecny spisek!
-Wybaczam Ci-powiedziałam szybko.-Byłeś pod jej wpływem.
Jack spojrzał na mnie.Podszedł bliżej ,po czym mocno przytulił.
-Nie chciałem cię zranić-szepnął.
-Wiem.
I znowu się pocałowaliśmy.


Jack i Kate Austen pobrali się 2 kwietnia 2007 r.Ich córeczka Faith ma dwa latka,a synek Chris 5 miesięcy.
THE END
JATE FOREVER XD.


Hm,zdaję sobie sprawę,że to opowiadanie cudem nie było.Ale się starałam
Pewnie niedługo zrobię własnego ficka.Mam nadzieję,że nie będziecie mi mieli tego za złe Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lily dnia Pon 17:57, 30 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foxy
Jadult



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Załom

PostWysłany: Pon 18:47, 30 Mar 2009    Temat postu:

Lily napisał:
Hm,zdaję sobie sprawę,że to opowiadanie cudem nie było.Ale się starałam

A właśnie, że był cudem . Piękne to zakończenie Wesoly, takie poetyckie . Nie wiem co napisać, bo tego nie da się wyrazić słowami Mruga. Więc napisze tylko jedno słowo: CUDOWNE!!!!!!!! .Czekam z niecierpliwością na Twojego ficka Very Happy. Już zaczynam odliczanie xD.
Lily napisał:
JATE FOREVER XD

Całkowicie się z Tobą zgadzam xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lily
Rodowity Jater



Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 137
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 11:34, 31 Mar 2009    Temat postu:

Thanks ,Foxy:]Nikt nie docenia mnie bardziej od Ciebie.Na ficka nie musisz czekać,bo już jest Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Jack & Kate Strona Główna -> Jate Biblioteka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Programosy.
Regulamin